Wstęp
Zapraszam na opowiadanie pt. Claudia. Postać wzoruje się na mnie: te same włosy - różowe, imię, nazwisko... Różni się wiekiem, bo ma ona 14 lat (ja 17). Mieszka w Polsce, w Warszawie. Ale czy aby na pewno? Zobaczycie wkrótce.
Rozdział I
- "Ech, muszę wstawać. Czekaj czekaj, która to godzina?" - pomyślałam sobie, kiedy otworzyłam oczy. Spojrzałam na godzinę w moim telefonie. - "Co?! 8.10?! Mam na 8.30 do szkoły!"
Od razu wstałam z łóżka, i zaczęłam się ubierać. Spakowałam się, założyłam buty, kurtkę i wyszłam mówiąc tylko "Pa!". W drodze do szkoły, zapomniałam o plecaku więc biegłam po niego do domu. Kiedy już go wzięłam, poszłam na autobus aby było szybciej. Okazało się, że było to najlepsze rozwiązanie: spóźniłam się tylko 2 minuty. Weszłam do sali, mówiąc "Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie". Przez moje spóźnienie, moja najlepsza przyjaciółka Klara siedzi z moim wrogiem: Natalią. Doszła do tej szkoły jakieś 2 tygodnie temu, a ja od razu ją znienawidziłam. Pytacie: za co? Otóż dlatego, że "niechcący" wylała na mnie swój milkshake. Naskarżyłam na nią, ale ona powiedziała że kłamię. To nie do pomyślenia, serio. A teraz... ona siedzi z Klarą! Jeszcze trochę, a uduszę tą Natalię...
- Sorry, ja tu siedzę. - odezwałam się, chcąc usiąść do mojej ławki. - Klara ze mną siedzi, nie z tobą.
- Pani pozwoliła mi tu usiąść. - wymądrzyła się Natalia. - Spadaj.
- Nie cierpię cię...
- Jakiś problem, Claudia? - zapytała pani od matmy, którą tak bardzo lubię, a ona mnie.
- Nie...
- Dobrze, to siadaj.
- Ale nie mogę, bo Natalia zajęła mi miejsce...
- Usiądź gdzieś indziej, tam siedzi sama w ławce Ola.
Pomyślałam sobie od razu "tylko nie Ola, wolę sama niż z tym durnym dziwadłem. Wszystko, tylko nie ona!".
- A mogę sama?
- No dobrze. - zgodziła się pani. Byłam szczęśliwa, że nie muszę siedzieć z nią, jednak z drugiej strony zła i smutna bo nie siedzę z moją najlepszą przyjaciółką - Klarą.
Po 10 minutach lekcji nie miałam z kim gadać i napisałam liścik do mojej przyjaciółki: "Cześć, tu Claudia. Czemu siedzisz z nią a nie ze mną? Odp.", i powiedziałam innym aby podali to do Klary.
Ona po 3 minutach odpisała mi: "Nie chciałam siedzieć sama, a myślałam że nie przyjdziesz. Sorry.". Odpisałam do niej:
- "Mogłaś poczekać 10 minut i dopiero potem się martwić o to."
- "No widzisz, jakoś nie pomyślałam :s"
- "Ty nigdy nie myślisz -.-'"
- "Claudia, tylko bez takich ok? Wiem, że nie lubisz Natalii ale dla mnie jest miła!"
- "Tylko ciekawe, dlaczego dla innych nie x.x"
- "Oj dobra dobra, nie wiem. Cicho bo ona chce zobaczyć rozmowę, nie odpisuj mi nic bo nie słucham lekcji ani nic."
Więcej już nic nie odpisałam. Ale kiedy miałam napisać jeszcze coś, bo mi się przypomniało - pani podeszła do mnie.
- A co to za liściki miłosne? - zapytała wychowawczyni.
Klasa wybuchła śmiechem, a ja myślałam, że zaraz się popłaczę - zaczerwieniłam się, bo to nie chodzi o głupią miłość tylko kilkuletnią przyjaźń.
- To tylko... list do mojej przyjaciółki, bo chciałam się jej coś zapytać... - odpowiedziałam po chwili.
- A mogę?
- No, tak... - dałam pani liścik, głupia.
Pani przeczytała naszą całą rozmowę na głos. Myślałam, że przez to na przerwie Natalia mnie udusi za to, że dowiedziała się, że nie lubię jej. Po przeczytaniu pani powiedziała:
- A uważałaś chociaż na mojej lekcji?
Po krótkim zastanowieniu pomyślałam co powiedzieć.- No tak, ale nie rozumiem tego... - skłamałam.
- Tak?
- Nie! Skłamałam! Przepraszam, ja nie uważałam.
- Przyjdziesz jutro z mamą do mnie, to porozmawiamy o tym.
Wszyscy się dziwili, a niektórzy śmiali - pani nie musiała mówić, że się skądś znamy! Wystarczy to, że przeczytała naszą rozmówkę, ugh. Po tej lekcji czekała mnie straszna, 10-minutowa przerwa. Na niej inni mówili teksty:
- O, tak Ci Natalia przeszkadza, czy jesteś tylko zazdrosna?!
- Hahahaha, jaki ćwok!
- Skąd to znamy panią wychowawczynię?
- To dlatego masz taką dobrą średnią!
- Żal mi cię!
Nie jestem zazdrosna - ja nie chcę, aby Natalia po prostu odebrała mi moją najlepszą przyjaciółkę! Jest wspaniała, jedyna w rodzaju i zawsze będziemy razem! Tak, będziemy pracowały w tym samym miejscu i będziemy mieszkały blisko siebie.
Ale po tygodniu czasu, okazało się, że tylko tak myślałam.
- Córciu... - zawołała mnie mama.
- Tak?
- Mam dla Ciebie smutną nowinę, dla mnie dobrą.
- Skąd wiesz, że dla mnie jest smutna?
- Musisz się rozstać z Klarą.
- Co?! Na jak długo?!
- Właściwie, to na zawsze.
- Co?! Dlaczego?!
- Przeprowadzamy się do Krakova.
- Nie... - nie wiedziałam, co robić: płakać, złościć się? - Ale... ja tutaj mam przyjaciół... Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mi ich odbierasz?
- Tam będzie więcej miejsca, będziesz miała ogród. I kupimy Ci psa, o którym od tak dawna marzyłaś!
- Nie chcę tam się przeprowadzać, rozumiesz? Wolę być tu!
- Nie pyskuj, moja droga. - mama zmieniła ton. - Wyprowadzamy się i już.
- Powiedz chociaż, kiedy?!
- Za 3 tygodnie.
- Co?! Za około 5 tygodni mam urodziny, chce je tutaj wyprawiać, nie w durnym Krakovie gdzie nie będę miała żadnych przyjaciół!
- Musisz zmienić wszystkie plany.
- Dobrze, zmienię. Wszystko będę musiała przełożyć, aby było jak najwcześniej. Wiec, jutro jadę na lodowisko z dziewczynami, koniec kropka.
- Nie ma mowy, jutro idziemy Ci kupić jakieś śniegowce. - mama mi zakazała, pf.
- Ale za miesiąc je kupię, wgl one są obrzydliwe! Wiesz co, nie chcę się już więcej kłócić. Wystarczy mi to, że w szkole się ze mnie śmiali, wróg również mnie nie nawidzi, moja przyjaciółka i ja nie możemy jutro iść na lodowisko tylko dlatego, że idę po durne buty.
- Nie masz żadnych!
- Mam! Z tamtego roku!
- Ale...
Pobiegłam do swojego pokoju, zabakarydowałam drzwi biurkiem co kosztowało mnie dużo wysiłku i spokojnie się wypłakałam. Nie chciałam, aby moje przyjaciółki i najlepsza przyjaciółka, Klara, o tym wiedziały. Wtedy by się smuciły ze mną, i było by wtedy smutno. A chcę, aby nasze ostatnie chwile były wesołe i abym zapamiętała je na bardzo długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz